» Blog » Połączony ze światem
21-08-2017 15:03

Połączony ze światem

Odsłony: 248

Połączony ze światem.

Połączony ze sobą.

Rozrastasz się, niczym nowonarodzony!

1. Niebo Kwietnia

Czyż nie jest pięknym splot myśli płynących w złotym blasku złotej ery, niczym ogromny połyskujący strumień, potok słów i obrazów, dźwięków i impresji – otoczonych nimbem zrozumienia i wiecznego geniuszu, prawdy narodzonej z wieków błądzenia, pięknej idei wyśnionej przez miliony dla miliardów sięgających ku nieskończonym niebiosom? Jakże błogo jest nurzać się w oceanie wiadomości – tak rozległym, że niepojętym – i odczuwać niekończąca się cyfrową satysfakcję i wyższość nad tymi, którzy wciąż błądzą we mgle, stworzonej przez nich samych; błogo jest stać na szczycie wieży, tuż przy murze broniącym dostępu do nieskończonej wolności i wyzwolenia tym, którzy jej nie rozumieją i pragną zguby tego co piękne, nie rozumiejąc tego co czyste i wielkie… Wieża ta jest tak wysoka, że pojęcie wysokości staje się zbędne: nic jej nigdy nie dorówna. Nie ma ona porównania. Jakże wspaniale jest być częścią tej wieży, co góruje nad wszelkim bytem złocąc się w blasku nowego słońca, oświetlającego mroki dawnych nieporozumień i wypalającym błędy. Jakże…

Nie mógł tego słuchać.

Ciąg dalszy: http://fobium.blogspot.com/2017/08/poaczony-ze-swiatem.html

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Johny
   
Ocena:
0

Podoba mi się idea. Teoretycznie Internet sprawia że jesteśmy połączeni jak nigdy dotąd. Inna sprawa, że tak naprawdę jeszcze bardziej nas dzieli bo ludzie się zabunkrowują w swoich światopoglądowych gettach zamiast poznawać nowe punkty widzenia. W każdym razie starałeś się ukazać co by się stało gdyby technologia połączyła nas jeszcze bardziej.

Nie podoba mi się, że tak naprawdę nie ma tu historii. Jest sam obrazek. Nie mogę się zidentyfikować z bohaterem. Kibicować mu. Nie ma konfliktu. Jest tylko mętny opis. Mówiąc dosadniej: jest nudno. Przeczytałem to tylko bo chciałem zobaczyć czy znajdę tu patent na napisanie czegoś fajnego. Gdybym czytał ot tak po prostu, zrezygnowałbym po kilku akapitach.

27-08-2017 13:52
140340

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Inna sprawa, że tak naprawdę jeszcze bardziej nas dzieli bo ludzie się zabunkrowują w swoich światopoglądowych gettach zamiast poznawać nowe punkty widzenia"
Jedynym sposobem, żeby ludzi nie dzielił światopogląd, jest narzucenie wszystkim jednego światopoglądu. Albo sprawienie, że będą pracować od świtu do nocy i skupiać się na własnym przetrwaniu, tak, żeby nie mieli czasu na politkowanie (i tak to zresztą w sposób naturalny funkcjonowało przez 90% ludzkiej historii). Podziały są normalne. Podziały świadczą o myśleniu i wolności.
03-09-2017 14:25
Johny
   
Ocena:
+1

Podziały są normalne. Podziały świadczą o myśleniu i wolności.

Z tym się z zgadzam. Chodzi mi o to że Internet tak działa, że te podziały jeszcze bardziej wzmacnia.

Weźmy na przykład takich antyszczepionkowców. Albo wyznawców płaskiej ziemi. W normalnych okolicznościach taki człowiek byłby odosobniony w swoich poglądach i łatwiej byłoby go przekonać do wzięcia pod uwagę, że są błędne.

Teraz wsadź takiego do Internetu. Może być jedynym myślącym w ten sposób w Polsce ale znajdzie podobnych na całym świecie i upewni się, że jego poglądy są słuszne. Bo przecież cała grupa w to wierzy. Jeśli dodamy do tego, że zacznie przeglądać strony o tej tematyce (bo go interesują) a nie będzie sprawdzać stron głoszących pogląd przeciwnych (jesteśmy tak skonstruowani, że raczej szukamy informacji potwierdzających nasze zdanie) to mamy człowieka w pętli informacyjnej, który może uwierzyć, że polski rząd jest sterowany przez ludzi jaszczurów i nie przekonasz go że to nie prawda.

Inna sprawa to porozumie. Jak ateista i chrześcijanin spotkają się na kawie i będą rozmawiać twarzą w twarz, to łatwiej im będzi się dogadać. Ustąpić w pewnych kwestiach. Ateista może stwierdzić, że religia jest przydatna bo może nadawać życiu sens. Chrześcijanin, że religia jest kwestią wiary i nie wszystko jest w niej jasne i klarowne.

Łatwiej im będzie to zrobić bo rozmawiają jak człowiek z człowiekiem.

W Internecie? Jak napiszesz jestem ateistą, albo chrześcijaninem, ma okazję to przeczytać pierdyliard ludzi. I przed tym pierdyliardem ludzi możesz wypaść na idiotę. Tu nie będzie chodzić o to żeby się porozumieć. Przedstawić swój światopogląd. O wiele częściej będzie to walka o to kto ma rację. Nie mówię, że na wszystkich ten mechanizm działa, niemniej sprawia, że wiele ludzi nie tylko różni się swoim światopoglądem. Oni stają się sobie wrodzy. I potem ostentacyjnie kasują się ze swoich znajomych z twarzoksiążki ;).

03-09-2017 18:02
140340

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
"Weźmy na przykład takich antyszczepionkowców. Albo wyznawców płaskiej ziemi. W normalnych okolicznościach taki człowiek byłby odosobniony w swoich poglądach i łatwiej byłoby go przekonać do wzięcia pod uwagę, że są błędne"
No zaraz. Antyszczepionkowiec powinien zostać przekonany dzięki sile argumentów, a nie dzięki presji otoczenia i osamotnieniu w swoich poglądach. Bo przecież ułatwienie przekonywania dzięki odosobnieniu kogoś od innych osób o podobnych poglądach, działa w obie strony - tak samo ułatwia "wumuszenia" faktów, jak i kłamstw. Dlatego to, że Internet uniemożliwia zagłuszenie jakichkolwiek poglądów, to jest pozytyw - dzięki temu fakty nigdy nie zostaną zatajone i każdy będzie miał przynajmniej potencjalny dostęp do prawdy. A to, że nie będzie chciał się z nią zapoznać, to inna sprawa.
Zresztą - wyobraźmy sobie taką sytuację - antyszczepnionkowiec ma rację, faktycznie szczepionki są przekrętem. I faktycznie istnieje zmowa przekupionych lekarzy. W świecie bez Internetu nie miałby szans ujawnić prawdy, zostałby zakrzyczany.

Ograniczanie wolności słowa jest zawsze złe. Tak że w imię tego "żeby ludzie nie gadali głupot". ZWŁASZCZA w imię tego. Bo jak zdecydujesz, że coś jest głupotą, zanim się z tym nie zapoznasz? To bardzo dobrze, to wspaniale, to cudnie, że Internet pozwala głosić ludziom głupoty. Bo dzięki temu masz dostęp do wszystkich stanowisk i sam możesz zweryfikować, co jest głupotą, a co nie.

"Jeśli dodamy do tego, że zacznie przeglądać strony o tej tematyce (bo go interesują) a nie będzie sprawdzać stron głoszących pogląd przeciwnych (jesteśmy tak skonstruowani, że raczej szukamy informacji potwierdzających nasze zdanie) to mamy człowieka w pętli informacyjnej, który może uwierzyć, że polski rząd jest sterowany przez ludzi jaszczurów i nie przekonasz go że to nie prawda"
Idąc tym tokiem, im lepiej są rozwinięte środki przekazu, tym ludzkość jest głupsza i bardziej zabobonna, bo łatwiej głosić głupoty. A jednak, tak to nie działa.

"Jak ateista i chrześcijanin spotkają się na kawie i będą rozmawiać twarzą w twarz, to łatwiej im będzi się dogadać. Ustąpić w pewnych kwestiach. Ateista może stwierdzić, że religia jest przydatna bo może nadawać życiu sens. Chrześcijanin, że religia jest kwestią wiary i nie wszystko jest w niej jasne i klarowne"
No dobrze, ale czemu z góry zakładasz, że ustąpienie jest czymś dobrym, samo z siebie? Znowu ten paradygmat "złotego środka" - kompromis jest dobry, bo.... no bo jest dobry. Bo skrajności są złe, o właśnie. Jak ktoś mówi, że 2+2=4, a drugi, że 6, to każdy powinien trochę ustąpić i powinni się spotkać po środku. A może ateista uważa, że religia to patologia i nie tylko nie jest przydatna, ale szkodliwa - i ustąpienie w tej kwestii jest z jego punktu widzenia zgodą na zło i to nawet nie żadnym mniejszym złem, tylko zwiększaniem ilości zła w świecie?

"Łatwiej im będzie to zrobić bo rozmawiają jak człowiek z człowiekiem"
Ale właśnie to jest piękne w dyskusjach internetowych, że pomagają odciąć się do tego całego humanistyczno-empatycznego syfu i zamiast skupiać się na głupotach w stylu "ojej, czy to go nie urazi", zająć się meritum sprawy. Żeby, niczym Pan Jezus "nie mieć względu na osobę".

"O wiele częściej będzie to walka o to kto ma rację"
No i? Co niby w tym złego? Jeśli ktoś uważa, że jakieś rozwiązanie jest dobre, a inne jest złe, to normalne, że chce propagować to pierwsze. Dopóki nie używa przemocy, wszystko gra. Konflikt, podobnie jak możliwość głoszenia głupot, jest zjawiskiem pozytywnym, nie negatywnym, bo zmusza uczestników do refleksji i uargumentowania swojego stanowiska, a osobom postronnym umożliwia weryfikacją "jakości" poszczególnych ideologii.

"W Internecie? Jak napiszesz jestem ateistą, albo chrześcijaninem, ma okazję to przeczytać pierdyliard ludzi. I przed tym pierdyliardem ludzi możesz wypaść na idiotę"
A ktoś Cię zmusza, żebyś to pisał?

"Nie mówię, że na wszystkich ten mechanizm działa, niemniej sprawia, że wiele ludzi nie tylko różni się swoim światopoglądem. Oni stają się sobie wrodzy"
Stają się wrodzy, gdy się lepiej poznają. Czy przyjaźń wynikająca z tego, że nie znają swoich poglądów, jest coś warta?

Generalnie, masz jakieś politpoprawne, cenzroskie skłonności. Najlepiej, żeby ludzie mówili tylko to, co uważasz za mądre i mają się nie kłócić, zgoda ma być, czy się komu podoba, czy nie. Masz wrażenie, że jesteś wrogiem dyskusji, jako takiej - antyszczepionkówców wolałbyś zagłuszyć, zamiast przekonać, walka o to, kto ma rację, to coś złego itd. Mam dokładnie odwrotne stanowisko. Jestem wrogiem Twojej postawy. Oczywiście, gdybym miał profil na fejsbuku i Ciebie w znajomych, to bym Cię nie usunął, bo to by była forma odcięcia się od kłótni, a kłótnie są dobre.
03-09-2017 18:24
Johny
   
Ocena:
+1

Dlatego to, że Internet uniemożliwia zagłuszenie jakichkolwiek poglądów, to jest pozytyw - dzięki temu fakty nigdy nie zostaną zatajone i każdy będzie miał przynajmniej potencjalny dostęp do prawdy. A to, że nie będzie chciał się z nią zapoznać, to inna sprawa.

Też bym chciał by tak było. Niestety informacji jest cholernie dużo. Nie mamy takich mocy przerobowych żeby się przez to wszystko przekopać, nawet jeśli byśmy chcieli. Idziemy na skróty. Stąd zjawisko postprawdy i możliwość powstawania coraz większej ilości teorii które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

Piszesz, że antyszczepionkowcy powinni być przekonywani argumentami. To nie takie proste. Zresztą sam wiesz, ani tobie nie udało się racjonalnie przekonać Kamulca do swoich poglądów ani jemu ciebie. Ja znam bardzo mało dyskusji internetowych gdzie to się udało. Zazwyczaj kończyły się agree to disagree. Ilu ludzi udało ci się przekonać do swoich poglądów w internecie?

Ograniczanie wolności słowa jest zawsze złe. Tak że w imię tego "żeby ludzie nie gadali głupot".

Nie zgadzam się z tym. Przypuśćmy, że ktoś zadzwoni do szpitala i powie, że jest tam bomba. W szpitalu rozpoczną ewakuację i podczas niej ktoś dostanie zawału i umrze, albo w ogóle uszczerbku na zdrowiu. A potem się okaże, że osoba która dzwoniła "tylko żartowała". Czy wtedy również powiesz "wolność słowa, może mówić co chce, także, że w szpitalu jest bomba"?

To bardzo dobrze, to wspaniale, to cudnie, że Internet pozwala głosić ludziom głupoty. Bo dzięki temu masz dostęp do wszystkich stanowisk i sam możesz zweryfikować, co jest głupotą, a co nie.

Od dzisiaj rzucam pracę i zacznę przeglądać ten milion pieńćset sto dziewięćset stron internetowych o antyszczepionkowcach, potem zabiorę się za ich blogi. Potem za dyskusję na forach internetowych. Oczywiście przejrzę to wszystko w języku polskim i angielskim. A potem zapiszę się na studia medyczne by poznać stanowisko strony przeciwnej.

Weryfikowanie wszystkich stanowisk to fikcja. Wśród takiego nawału informacji jakim jest Internet działamy jak dzieci we mgle. Żeby nie było nie twierdzę, że mamy go cenzurować. Twierdzę tylko, że wcale nie ułatwia nam dotarcia do prawdy.

Idąc tym tokiem, im lepiej są rozwinięte środki przekazu, tym ludzkość jest głupsza i bardziej zabobonna, bo łatwiej głosić głupoty. A jednak, tak to nie działa.

Uważam, że działa. Jeśli masz forum internetowe ze 100 osobami z całego świata to łatwiej ci zwerbować nowych wyznawców płaskiej ziemi, niż gdybyś był bez dostępu do Internetu a ktoś o twoich poglądach żyłby 100 km dalej. Dzięki internetowi łatwiej rozprowadzić każdą głupotę i może to robić każdy. Nie mówię, że mamy go cenzurować, opisuje tylko fakt.

"O wiele częściej będzie to walka o to kto ma rację"
No i? Co niby w tym złego? Jeśli ktoś uważa, że jakieś rozwiązanie jest dobre, a inne jest złe, to normalne, że chce propagować to pierwsze. Dopóki nie używa przemocy, wszystko gra.

Źle się wyraziłem. Miałem na myśli, że w normalnym życiu o wiele łatwiej dążyć do zrozumienia drugiej osoby. Właśnie dlatego, że jest jak to nazwałeś empatyczno-humanistyczny syf łatwiej się nastawić na wysłuchanie drugiego stanowiska, zrozumienie go i przyjęcie albo odrzucenie. Można się pokłócić. Ale łatwiej dojść do porozumienia jeśli jest ono możliwe.

W Internecie masz presje widowni. Czyta cię pierdyliard ludzi. Dlatego wiele osób rozmawia tam nie dlatego by dojść do jakiegoś stanowiska ale by wygrać dyskusje. Nawet jeśli okażę się, że nie mają racji, nie przyznają tego bo wtedy straciliby twarz przed tym pierdyliardem ludzi. Nie wszyscy tak mają. Ale łatwiej powiedzieć "myliłem się" jeśli jesteś z kimś na kawie, niż jeśli piszesz to przed wszystkimi znajomymi na facebooku.

Mam dokładnie odwrotne stanowisko. Jestem wrogiem Twojej postawy. Oczywiście, gdybym miał profil na fejsbuku i Ciebie w znajomych, to bym Cię nie usunął, bo to by była forma odcięcia się od kłótni, a kłótnie są dobre.

Ciekawe podsumowanie :). Nie lubię konfliktów to fakt. Ale nie chodzi mi o to by wszystkie zniknęły. Opisuje tylko fakt, że jest ich więcej i są bardziej zacięte z powodu natury Internetu. Lubię polityczną poprawność w jej nieodjechanej formie. Ale na pewno nie cenzorowałbym netu. I rzeczywiście nie chcę się z tobą kłócić. Bardziej porozmawiać bo interesuje mnie twoje zdanie na ten temat.

03-09-2017 20:16
140340

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Też bym chciał by tak było. Niestety informacji jest cholernie dużo. Nie mamy takich mocy przerobowych żeby się przez to wszystko przekopać, nawet jeśli byśmy chcieli. Idziemy na skróty. Stąd zjawisko postprawdy i możliwość powstawania coraz większej ilości teorii które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością"

Lepiej mieć dostęp do ogromu informacji i nie móc zapoznać się ze wszystkimi, niż nie mieć dostępu do informacji.

"Piszesz, że antyszczepionkowcy powinni być przekonywani argumentami. To nie takie proste. Zresztą sam wiesz, ani tobie nie udało się racjonalnie przekonać Kamulca do swoich poglądów ani jemu ciebie"

Akurat on nawet nie próbował. Możliwe, że ma w rękawie multum racjonalnych argumentów, ale każda dyskusja z nim sprowadzała się do "Aha, masz inne zdanie, zatem EOT".

"Ja znam bardzo mało dyskusji internetowych gdzie to się udało. Zazwyczaj kończyły się agree to disagree. Ilu ludzi udało ci się przekonać do swoich poglądów w internecie?"
Więc co? Lepiej, gdyby ludziom była prezentowana tylko jedna, jedynie słuszna wersja. Ok, ale skąd gwarancja, że ta jedynie słuszna wersja, to będzie wersja zgodna z prawdą? Jak to zweryfikujesz, jeśli nie będziesz miał fizycznego dostępu do argumentów mogących świadczyć przeciwko niej?

"Nie zgadzam się z tym. Przypuśćmy, że ktoś zadzwoni do szpitala i powie, że jest tam bomba. W szpitalu rozpoczną ewakuację i podczas niej ktoś dostanie zawału i umrze, albo w ogóle uszczerbku na zdrowiu. A potem się okaże, że osoba która dzwoniła "tylko żartowała". Czy wtedy również powiesz "wolność słowa, może mówić co chce, także, że w szpitalu jest bomba"?"
Antyszczepionkowców porównałbym raczej do osoby, która dzwoni do szpitala i mówi "Dzień dobry, ostrzegam, że kosmici podłożyli u Państwa bombę, wiadomość o tym była zaszyfrowana w najnowszym numerze Kaczora Donalda, udało mi się ją odczytać" i szczerze w to wierzy. Żeby była analogia z kimś, kto próbuje wcisnąć kit, że podłożył bombę, to antyszczepionkowcy powinni działać raczej na zasadzie "Dzień dobry, umieściłem w szczepionkach te, no, zarazki autyzmu, tak że ostrzegam!". Poziom złej woli jest zupełnie inny. Ponadto, jak widzisz w Internecie argumenty przeciwko szczepionkom, to masz możliwość je zweryfikować, zanim podejmiesz decyzję, natomiast alarm bombowy wyrządza natychmiast skutki (konieczność ewakuacji i związane z tym straty).

"Weryfikowanie wszystkich stanowisk to fikcja. Wśród takiego nawału informacji jakim jest Internet działamy jak dzieci we mgle. Żeby nie było nie twierdzę, że mamy go cenzurować. Twierdzę tylko, że wcale nie ułatwia nam dotarcia do prawdy"
To trochę jak stwierdzenie, że nadprodukcja żywności nie ułatwia walki z głodem, bo i tak wszystkiego nie zjemy, a ponadto część tej żywności jest niezdrowa. Bez sensu. Jak wyżej - dostęp do informacji jest lepszy, niż brak dostępu, nawet jeśli nie jesteś w stanie zweryfikować wszystkich informacji.

"Uważam, że działa. Jeśli masz forum internetowe ze 100 osobami z całego świata to łatwiej ci zwerbować nowych wyznawców płaskiej ziemi, niż gdybyś był bez dostępu do Internetu a ktoś o twoich poglądach żyłby 100 km dalej. Dzięki internetowi łatwiej rozprowadzić każdą głupotę i może to robić każdy. Nie mówię, że mamy go cenzurować, opisuje tylko fakt"
Albo odwrotnie. Jeśli masz dostęp do Internetu, to rząd wyznający płaską Ziemię nie wmówi Ci, że ma rację, bo sobie poczytasz na wikipedii o Magellanie, zobaczysz zdjęcia z kosmosu albo wejdziesz na zagraniczne forum i zobaczysz, że poza Twoim grajdołem wszyscy się śmieją z płaskoziemców.
Ciemnota, zabobon i propaganda istniały zawsze. Internet nie sprawia, że jest tego więcej, sprawia tylko, że jest bardziej widoczne, więc wydaje się, że jest więcej. Obecnie wcale nie jest więcej płaskoziemców, po prostu kiedyś tych 100 płaskoziemców siedziało w swoim grajdole i nikt o nich nie wiedział, a teraz 100 ich duchowych potomków pisze w necie, gdzie każdy może ich zobaczyć.

"Opisuje tylko fakt, że jest ich więcej i są bardziej zacięte z powodu natury Internetu"
Co jest zjawiskiem pozytywnym.

"Lubię polityczną poprawność w jej nieodjechanej formie"
A ja nie trawię w jakiejkolwiek postaci.

"I rzeczywiście nie chcę się z tobą kłócić"
Przykro mi bardzo, ale cóż zrobić, przecież Cię nie zmuszę.


"Dlatego wiele osób rozmawia tam nie dlatego by dojść do jakiegoś stanowiska ale by wygrać dyskusje. Nawet jeśli okażę się, że nie mają racji, nie przyznają tego bo wtedy straciliby twarz przed tym pierdyliardem ludzi. Nie wszyscy tak mają. Ale łatwiej powiedzieć "myliłem się" jeśli jesteś z kimś na kawie, niż jeśli piszesz to przed wszystkimi znajomymi na facebooku"
Działa też w drugą stronę. Czasem ktoś w rozmowie w 4 oczy wali straszliwymi głupotami i jest przekonany, że mówi oczywiste oczywistości. Tobie oczywiście nie uwierzy (tacy ludzie na ogół wychodzą z założenia "Oho, widzisz, pokazujesz, jaki jesteś głupi, przecież ja powiedziałem, że TAK jest, a Ty zamiast przyznać mi rację, próbujesz podawać jakieś pseudoargumenty, które są głupie, bo według nich ja nie mam racji, a przecież mam"), ale gdyby zaczął walić te same głupoty publicznie, mógłby zostać zjechany przez ogół.
03-09-2017 20:42
Johny
   
Ocena:
+1

Lepiej mieć dostęp do ogromu informacji i nie móc zapoznać się ze wszystkimi, niż nie mieć dostępu do informacji.

Tak. Co nie oznacza, że ten ogrom informacji nie stwarza własnych problemów.

Więc co? Lepiej, gdyby ludziom była prezentowana tylko jedna, jedynie słuszna wersja. Ok, ale skąd gwarancja, że ta jedynie słuszna wersja, to będzie wersja zgodna z prawdą?

Opisuję tylko problem. Dzięki internetowi rozprzestrzenia się głupota a samo "racjonalne przekonywanie" nie musi wcale być skuteczne. Nie znam jego rozwiązania. W przypadku antyszczepionkowców prawny nakaz szczepień jest ok. Ale zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystko można w ten sposób rozwiązać.

Dla mnie z Internetem jest jak z demokracją. To najlepszy ustrój jaki znamy ale ma swoje problemy.

Antyszczepionkowców porównałbym raczej do osoby, która dzwoni do szpitala i mówi "Dzień dobry, ostrzegam, że kosmici podłożyli u Państwa bombę, wiadomość o tym była zaszyfrowana w najnowszym numerze Kaczora Donalda, udało mi się ją odczytać" i szczerze w to wierzy.

Chodziło mi o wolność słowa w ogóle. Dla mnie ona ma granicę - kończy się tam gdzie zaczynasz szkodzić innym. Zresztą co do antyszczepionkowców słyszałeś o ospa party? To ich sposób na danie odporności na tę chorobę dzieciom. Jak któreś zachoruje na ospę reszta matek zabiera swoje dzieci na ospa party by też się zaraziły i zdobyły odporność. I była głośna sprawa jak jedno z dzieci zachorowało i zmarło. Po takich akcjach przestajesz mieć skojarzenia z kaczorem Donaldem.

To trochę jak stwierdzenie, że nadprodukcja żywności nie ułatwia walki z głodem, bo i tak wszystkiego nie zjemy, a ponadto część tej żywności jest niezdrowa. Bez sensu. Jak wyżej - dostęp do informacji jest lepszy, niż brak dostępu, nawet jeśli nie jesteś w stanie zweryfikować wszystkich informacji.

Dla mnie to nie jest bez sensu. Tak nadprodukcja żywności jest dobra. Ale przez to mamy najwięcej ludzi otyłych w historii. W cholerę jedzenia jest niezdrowe. I ogromne jego ilości się wyrzuca. To, że coś jest ok, nie oznacza że nie niesie ze sobą problemów o których można wspomnieć.

Ciemnota, zabobon i propaganda istniały zawsze. Internet nie sprawia, że jest tego więcej, sprawia tylko, że jest bardziej widoczne, więc wydaje się, że jest więcej. Obecnie wcale nie jest więcej płaskoziemców, po prostu kiedyś tych 100 płaskoziemców siedziało w swoim grajdole i nikt o nich nie wiedział, a teraz 100 ich duchowych potomków pisze w necie, gdzie każdy może ich zobaczyć.

Dziś możesz sobie wymyślić jakąś idę, zapłacić 20 złotych na Facebooku i w ciągu 2 tygodni dowie się o niej ponad 2000 osób. Propaganda i zabobon mają dzisiaj naprawdę o wiele dogodniejsze warunki do rozprzestrzeniania się niż kiedyś.

"Opisuje tylko fakt, że jest ich więcej i są bardziej zacięte z powodu natury Internetu"
Co jest zjawiskiem pozytywnym

Tutaj nasze zdania się różnią.

Działa też w drugą stronę. Czasem ktoś w rozmowie w 4 oczy wali straszliwymi głupotami i jest przekonany, że mówi oczywiste oczywistości. Tobie oczywiście nie uwierzy (tacy ludzie na ogół wychodzą z założenia "Oho, widzisz, pokazujesz, jaki jesteś głupi, przecież ja powiedziałem, że TAK jest, a Ty zamiast przyznać mi rację, próbujesz podawać jakieś pseudoargumenty, które są głupie, bo według nich ja nie mam racji, a przecież mam"), ale gdyby zaczął walić te same głupoty publicznie, mógłby zostać zjechany przez ogół.

Bardzo ciekawe spostrzeżenie. Mówisz o zasadzie konformizmu. Taka rzecz rzeczywiście mogłaby się zdarzyć. Jest tylko jeden haczyk. Badania pokazały, że wystarczy, że jedna osoba poprze nasze zdanie, by zwielokrotnić prawdopodobieństwo, że nie zrezygnujemy z naszego poglądu. Bo przecież patrzcie - tamten się ze mną zgadza.

Dlatego właśnie gdyby wyznawca płaskiej  ziemi był odosobniony - zostałby jak powiedziałeś zjechany przez ogół. W Internecie ma wsparcie grupy więc łatwiej mu bronić jego poglądów. Zabunkrować się w swoim światopoglądzie.

Ja mówię o zasadzie konsekwencji. Jeśli się zobowiążesz do czegoś publicznie, trudniej ci będzie z tego zrezygnować. Na przykład gdybyś ty miał jutro zostać "lewakiem" mogłoby być to dla ciebie trudne, bo wszyscy w Internecie znają twoje poglądy. W Internecie wszystko jest publiczne. Dlatego tyle dyskusji toczy się nie o prawdę lecz o to kto wygra. Bo wiele ludzi nie chce źle wypaść przed publicznością. Za bardzo się zaangażowali.

Dzięki za dyskusję z tobą. Nie wiem czy jutro ją dokończymy. Może zostaniesz skasowany. Albo ja nie znajdę czasu. W każdym razie wymiana zdań była interesująca.

03-09-2017 22:34
140347

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Tak. Co nie oznacza, że ten ogrom informacji nie stwarza własnych problemów"
Nie stwarza. Jeśli ktoś na skutek zwiększonego dostępu do informacji staje się głupszy, niż był, to problem tkwi w nim, nie w dostępie.

"Dla mnie z Internetem jest jak z demokracją. To najlepszy ustrój jaki znamy ale ma swoje problemy"
No właśnie jedną z zalet Internetu jest to, że już nie da się tak łatwo narzucić jedynie słusznej opcji (np. tego frazesu "demokracja to najlepszy ustrój, jaki znamy") i zakrzyczeć inne.

"Chodziło mi o wolność słowa w ogóle. Dla mnie ona ma granicę - kończy się tam gdzie zaczynasz szkodzić innym. Zresztą co do antyszczepionkowców słyszałeś o ospa party? To ich sposób na danie odporności na tę chorobę dzieciom. Jak któreś zachoruje na ospę reszta matek zabiera swoje dzieci na ospa party by też się zaraziły i zdobyły odporność. I była głośna sprawa jak jedno z dzieci zachorowało i zmarło. Po takich akcjach przestajesz mieć skojarzenia z kaczorem Donaldem"

Tyle, że tak na zdrowy rozum - to brzmi całkiem sensownie. Przechodząc ospę uodparniasz się na nią, więc może warto zarazić dziecko już teraz, żeby przeszło chorobę w kontrolowanych warunkach (i w sumie, jest to w pewnym stopniu zbliżone do logiki uzasadniającej szczepionkę). W świecie bez Internetu ktoś może dojść do takiego wniosku - co wcale nie będzie świadczyło, ze jest debilem. Ale w naszym świecie może przed przystąpieniem do akcji poczytać sobie w necie o skutkach ospa-party i dowiedzieć się, że jednak to tak nie działa.
I generalnie o to chodzi. W świecie bez Internetu mogę usłyszeć propagandę antyszczepionkową od kogoś, komu ufam. Rodzica, starszego rodzeństwa, szefa, duchownego, a nawet i nauczyciela. I co? Pewnie mu uwierzę. Jak to zweryfikuję? Mogę pójść zapytać lekarza. Wyśmieje mnie... no ale przecież zgodnie z teorią istnieje lobby szczepionkowe, które czerpie określone zyski ze szczepień, lekarze dostają hajs od koncernów. Brzmi to całkiem prawdopodobnie, więc dlaczego mam zaufać temu lekarzowi, skoro on może mieć interes w okłamaniu mnie? Co dalej? Mogę chodzić po różnych lekarzach i przekonać się, że wszyscy, jak jeden mąż (i żon) twierdzą, że antyszczepionkizm to bzdura, więc to nie kwestia lobby. Mogę zacząć kupować i czytać medyczne publikacje i dojść do tego samego. Ale to wszystko wymaga dużo wysiłku. A w świecie z netem, mogę sobie to wszystko zweryfikować w trymiga. A ludzie, którzy mają taką możliwość, mimo wszystko wybierają wiarę w antyszczepionkizm, to są ludzie, którzy w świecie bez neta uwierzyliby Zaufanej Osobie bez zastrzeżeń i nawet by sobie nie zawracali głowy rozmową z tym pierwszym lekarzem.

"Dziś możesz sobie wymyślić jakąś idę, zapłacić 20 złotych na Facebooku i w ciągu 2 tygodni dowie się o niej ponad 2000 osób. Propaganda i zabobon mają dzisiaj naprawdę o wiele dogodniejsze warunki do rozprzestrzeniania się niż kiedyś"

W świece bez neta możesz opanować stacje telewizyjne i radiowe oraz duże gazety i wymusić jednolity przekaz. W świecie z netem - i co z tego, że opłacisz trole, skoro pod każdym komentarzem trola pojawi się riposta obnażająca jego kłamstwa?

"W Internecie wszystko jest publiczne. Dlatego tyle dyskusji toczy się nie o prawdę lecz o to kto wygra. Bo wiele ludzi nie chce źle wypaść przed publicznością. Za bardzo się zaangażowali"

Erystyka jest dużo starsza niż Internet.

"Dla mnie to nie jest bez sensu. Tak nadprodukcja żywności jest dobra. Ale przez to mamy najwięcej ludzi otyłych w historii. W cholerę jedzenia jest niezdrowe. I ogromne jego ilości się wyrzuca. To, że coś jest ok, nie oznacza że nie niesie ze sobą problemów o których można wspomnieć"

Ale znowu - epidemia otyłości to problem, który nie leży w tym, ze mamy za dużo jedzenia. To, że jest dużo jedzenia, nie znaczy, że musisz zjeść wszystko. Jeśli to robisz, to problem tkwi w Tobie (w szerokim sensie, bo może np tkwić w Twoim stresie, wywołanym przez kogoś innego), a nie w istnieniu dużej ilości jedzenia.


Generalnie, te same argumenty, które wysuwasz przeciwko Internetowi, można wysunąć przeciwko każdemu medium. Gdyby nie druk, to "Mein Kampf", "Kapitał", "Kod Leonarda da Vinci" czy "Bóg urojony" nie dotarłyby do milionów osób i nie zryły im mózgu w sposób mniej lub bardziej szkodliwy.


Niech żyje Wielka Polska Katolicka!
09-09-2017 22:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.